- Poszedłem na stację benzynową, żeby kupić paliwo do kosiarki - relacjonuje pan Robert. Spokojnie wracałem, gdy nagle usłyszałem pisk. Ptak z miejscowej hodowli nagle wbił się w moje plecy. Broniłem się, wtedy podziobał mi palce - dodaje.
Pan Robert miał sporo szczęścia. Miał na sobie dwie warstwy odzieży, co na pewno uchroniło go przed poważniejszymi obrażeniami. Teraz w ubraniach ma "na pamiątkę" kilka dziur oraz zadrapania na plecach. Po tym incydencie pojechał do szpitala w Puszczykowie. Lekarze stwierdzili otarcia naskórka i udzielili pomocy.
Nam z detalami opowiedział o wtorkowej przygodzie. Również o tym, jak się bronił przed drapieżnikiem.
- Dobrze, że kiedyś trenowałem kung-fu. Ptak nie chciał odpuścić, a ja zacząłem się bronić. Z nogi spadł mi but, trafiłem go w podbrzusze. Potem z krzaków urwałem gałąź i nią zacząłem się bronić - relacjonuje.
Zgodnie z jego wersją, właściciel ptaka przez dłuższą chwilę nie przychodził z pomocą lecz przywoływał psa.
MIESZKANIEC MOSINY ZAATAKOWANY PRZEZ JASTRZĘBIA - CZYTAJ WIĘCEJ
Właściciel jastrzębia jest miejscowym sokolnikiem. Na co dzień ptaki, którymi się zajmuje "pracują" na lotnisku wojskowym w Krzesinach. Ich zadaniem jest odstraszanie innych ptaków z pasa startowego, tak, aby nie przeszkadzały w startach i lądowaniach myśliwców.
Właściciel jastrzębia początkowo nie chciał rozmawiać o incydencie. Potem jednak zadzwonił i wraz z żoną przedstawił swoją wersję wydarzeń.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?